piątek, 9 września 2011

Samsara. Na drogach, których nia ma - Tomek Michniewicz



Tym razem w ręce wpadła mi książka podróżnicza, jakoś nigdy nie byłam do nich przekonana, ale szczerzę mówiąc muszę przyznać, że w tym przypadku byłam mile zaskoczona.

Tytułowa "samsara" w hinduiźmie i buddyźmie oznacza wędrówkę dusz, cykl zmiany, narodzin i śmierci, w którym to następne wcielenie zależy od działania w życiu obecnym. Odnosząc się do tytułu, autor zabiera nas w taką wędrówkę po Azji, dla nas Europejczyków, tajemniczej, mistycznej, zupełnie różniącej się od tego z czym mamy do czynienia na codzień.

Tomek lubi podróżować bez konkretnego planu całej podróży, w trakcie jej trawania obiera następne cele, do których chce się udać. Swoją podróż rozpoczyna od Nepalu, w klasztorze pod Katmandu wraz z towarzyszem podróży Adamem dyskutują z mnichami na temat lewitacji i innych mistycznych zjawisk, to wtedy postanawiąją, że temetem przewodnim ich wyprawy będzie poszukiwanie czarowników. W związku z tym postanawiają udać się w stronę Indii. Po drodze odwiedzają świątynię Sziwy w Paśupatinath, gdzie mają nadzieję na pomoc Sadhu - świętych mężów, w odnalezieniu czarowników.

Pokonując dalszą trasę autobusem, a właściwie na jego dachu, zauważają, że po drodze będą mijać świątynię Kali na wzgórzu koło Gorkha, tam też trafiają na manifestację młodzieżówki Maoistów. Później trafiają do Tiger Tops Karnali Lodge, ekskluzywnego ośrodka dla turystów, spędzają tam trochę czasu pomagając pracownikom Parku Narodowego Bardia i dowiadując się co nieco o czarownikach - dziadugarach. Opuszczając to miejsce postanawiają odwiedzić jeszcze niedaleki obów Maoistów. Teraz już prostpo do Indii.

Nie odnalazłszy dziadugarów w Indiach, ze względu na trwające obchody Durga Pudża, postanowili udać się do Wietnamu. W Hanoi jedli potrawy przyrządzone z węża i pili wódkę z jego krwią i wciąż bijącym sercem. Wyruszają do Bangkoku, gdzie Tomek rozstaje się z Adamem, i czeka na przyjazd innego towarzysza podróży - Kaczora.

Wyruszają w podróż do Laosu, po drodze oglądali hodowlę skorpionów pod Uttaradit. Na miejscu wynajmują przewodnika i przez dżunglę wyruszają do wioski plemienia Akha, a następnie w trakcie powrotu do cywilizacji odwiedzają wioskę Tai Dam - Czarnego Plemienia. Po powrocie do Bangkoku dowiadują się, że niedługo na Phuket zaczyna się Festiwal Wegetariański, na którym Tomek znalazł to czego szukał od początku podrózy, czarowników, dziadugarów i magię.

Książka jest bardzo ciekawa, przekazuje czytelnikowi wiele informacji na temat opisywanych krajów, a także osobistych odczuć autora. Całość jest podana w dość humorystycznej formie, dlatego świenie się czyta. W trakcie lektury trochę zazdrościłam autorowi tych wypraw i przygód, trzeba mieć wiele odwagi, aby wyruszyć na taką wyprawę, dlatego czasem warto choć przeczytać wspomnienia z wypraw podróżników, aby poznać coś nowego i móc wyobrazić sobie jak to jest przeżywać przygody, a może kiedyś zdobyć się na taką wyprawę.

Książkę polecam miłośnikom gatunku, jak również tym którzy raczej stronią od tego typu literatury, jak ja, jednak ta książka mnie przekonała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz